W ostatnim wpisie o Boliwii obiecałam, że następny będzie w kolejnym tygodniu, ale dość sporo się działo w tych ostatnich dniach, dlatego drugi wpis o Boliwii wpada dzisiaj. A o czym dzisiaj chciałam Wam “powiedzieć”? Przeczytacie między innymi o podróżach po Boliwii – czyli co warto zobaczyć w tym niesamowitym kraju.
…
Tak wiem, niektórzy z Was pomyślą, przecież pojechała na misje i powinnam tam pracować, a nie podróżować. Cóż, jak każdy, tak i ja podczas pobytu w Boliwii miałam czas wolny oraz urlopy i tak starałam się planować moją pracę by móc zobaczyć jak najwięcej się da. Początkowo zwiedzałam okolicę Conception – czyli tereny gdzie mieszkałam, jeżdżąc z księżmi na wioski czy biegając po okolicznych drogach. Z czasem te moje podróże zaczęły być trochę dalsze, w główniej mierze były one połączeniem odpoczynku, zwiedzania i odwiedzin u misjonarzy więc powiem szczerze – nie było czasu na nudę. Samochód, motocykl, łódka, samolot, autobus, rower… Tak to chyba wszystkie środki lokomocji, którymi przez dwa lata spędzone w Boliwii podróżowałam i powiem szczerze – było warto!
Conception
Początki mojego “podróżowania” po Boliwii zaczęły się oczywiście od najbliższej okolicy czyli miasta w którym przez dwa lata mieszkałam. Początkowo były to albo wyjazdy z misjonarzami na pobliskie wioski, albo moje samodzielne zwiedzanie na nogach, a dokładnie podczas porannych treningów biegowych. Tu może powiem, że dość spore zainteresowanie budziła w środku Boliwii biała dziewczyna biegająca w kierunku buszu, ale prawda jest taka, że wiedziałam gdzie biegnę i czułam się bardzo bezpieczna. Kiedy po pół roku zostałam posiadaczką motocykla Suzuki DR 650 moje podróże stały się bardziej odległe. Mogłam zobaczyć więcej w regionie Conception, dojechać na bardziej odległe wioski czy wybrać się bez większego problemu do Santa Cruz (większego miasta, by zrobić zakupy).
Beni – Trinidad
Beni czyli region na północy Boliwii – niesamowity pod względem fauny i flory. Powiem szczerze, że byłam zachwycona jadąc i podziwiając niesamowitą zieleń w kierunku Trinidad. Wypad na Beni był połączony z odwiedzeniem Ojca Paschalisa – franciszkanina, który mieszał wcześniej w Conception, więc się znaliśmy. Ponadto opuszczając Trinidad mogłam pierwszy raz pojeździć po prawdziwym off-road i przeprawiać się przez rzeki, kanały itp.
DCIM100GOPROGOPR2591.
La Paz
O ile wypad do Beni to nie aż tak daleka droga bo cały wyjazd zajął nam 4 dni. Tak wypad do La Paz to jednak większa wyprawa – 800 km oraz adaptacja do wysokości – samo La Paz znajduje się na wysokości 3600-4100 m.n.p.m. ale wcześniej trzeba przejechać przez regiony usytuowane jeszcze wyżej. W samym La Paz byłam kilka razy, raz samolotem, dwa razy samochodem i dwa razy motocyklem. Powiem szczerze, za każdym razem coś innego udało mi się tam zobaczyć. La Paz jest stolicą administracyjną, to siedziba rządu Boliwii, jednak stolicą konstytucyjną jest Sucre. Chyba każdy kto przyjeżdża do La Paz na początku ma problem z aklimatyzacją, oddychaniem i niesamowitym zmęczeniem. Tu z pomocą przychodzą tabletki rozrzedzające krew/herbata z liści coki albo 2-3 dni spokojnego czasu by się przyzwyczaić. Niesamowite wrażenie robi sam wjazd do miasta z innego położonego na wysokości ponad 4000 m.n.p.m czyli El Alto, skąd widać niesamowitość tego miasta. Do “centrum” La Paz prowadzi szeroka droga po zboczu góry, która wiedzie przez całe miasto. Wszystkie budowle są usytuowane w dość specyficzny sposób i znajdują się jedna na drugiej. Co może zaskoczyć turystów poza transportem taksówkami czy autobusami, po La Paz można przemieszczać się podróżując…kolejką górską. Dokładnie taką jaką można spotkać w Austrii czy Włoszech. Co warto zobaczyć w La Paz to na pewno plac i kościół świętego Franciszka, Plac Murillo , przy którym znajduje się budynek rządu Boliwii czy Bazylika Nuestra Senora de La Paz. Chyba każdy kto wybiera się do tego miasta słyszał również o targu czarownic, na którym można znaleźć dosłownie wszystko, kropelki na sen, ziółka na potencje czy płody lam… No cóż Boliwijczycy to ludzie mocno wierzący we wszelkie zabobony, wierzenia ludowe itp. Jak każde większe miasto La Paz bywa również niebezpieczne, dlatego warto uważać na siebie i nie prowokować niepotrzebnych sytuacji.
Droga śmierci
Droga Śmierci to jedno z wielu popularnych miejsc w Boliwii, niesamowicie turystycznych. Jednak obecnie droga ta jest zamknięta dla ruchu samochodów, zarówno osobowych, jak i ciężarowych i autobusów. Dzisiaj jedyny sposób by ją przejechać to wybranie dwóch kółek – roweru lub motocykla. W związku z tym, że fanką rowerowych wycieczek jestem od wielu lat nie wyobrażałam sobie, żeby nie skorzystać z okazji i nie zjechać Drogą Śmierci. Powiem szczerze doświadczenie jest genialne bo zjazd zaczyna się na wysokości ponad 4000 m.n.p.m a kończy się w tropiku, około 1500 m.n.p.m. Jak mam być szczera uważam, że jest to jedna z fajniejszych przygód, które miałam w Boliwii i tak naprawdę każdy średnio wysportowany człowiek jest w stanie sobie poradzić. Nie trzeba być, ani kolarzem, ani trenować 5 razy w tygodniu by zaserwować sobie to świetne wyzwanie.
Salar de Uyuni
Salar de Uyuni to jak mam być szczera moje ulubione miejsce w Boliwii, choć temperatura tutaj nie rozpieszcza, wysokość przypomina o sobie dość mocno, nie wspominając już o ostrym powietrzu, w którym czuć sól, to jest to jedno z najpiękniejszych miejsc, które widziałam. Salar de Uyuni to największe solnisko na ziemi, to wyschnięte solne jezioro, którego powierzchnia przekracza 10 tysięcy metrów kwadratowych. Powierzchnia Salaru jest tak płaska że różnica wzniesień wynosi jedynie 41. Na Salar miałam okazję wybrać się kilkukrotnie i za każdym razem byłam zachwycona i tym surowym krajobrazem i cmentarzyskiem pociągów i samą jazdą po Salarze (powiem tak dość łatwo można się tam zgubić, bo cały horyzont zajmuje tylko biel). To także genialne miejsce do robienia zdjęć i kilka fajnych sesji udało nam się ze znajomymi zrobić. Osobiście polecam 3 dniową wycieczkę organizowaną przez wiele lokalnych firm. Jej koszt to ok 100$ – 2 noclegi, w tym jeden w solnym hotelu, wyżywienie, przewodnika i przejazd nie tylko przez Salar ale również po okolicznych lagunach. Moim zdaniem pomimo mocnej komercjalizacji takich wycieczek jest ona warta ceny i doświadczenia. O ile sami bez większych problemów wjedziemy na sam Salar o tyle wjazd w okolice lagun już bywa problematyczny.
…A to jeszcze nie koniec…
Starałam się w tym wpisie przybliżyć Wam najważniejsze, najciekawsze miejsca w Boliwii, ale jak wiecie, Boliwia to duży kraj i nie da się w jednym wpisie opisać wszystkie ciekawe miejsca. Dlatego dzisiaj zostawię Was z lekkim niedosytem i obiecuje że niebawem pojawi się jeszcze wpis o tak zwanym ŚlivkasTrip – zdradzę tylko, że moja siostra Ania przyjechałam do mnie do Boliwii i przez 3 tygodnie mogłyśmy zwiedzić nie tylko SantaCruz, Conception czy La Paz, ale ruszyłyśmy również do Peru 🙂 ale o tym już niebawem 😉